sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 6

Juhu już 6 myślałam że i tyle nie napisze :]

  muzyczka- zakochałam się w tym *-*

"Według bardzo starej legendy, żył kiedyś mężczyzna, który zrozumiał kobiety i pojął ich logikę. Niestety nie podzielił się z nikim swoja wiedzą, bo umarł ze śmiechu." 

- To co idziemy!- Krzyknął Kankuro.
- Nie. Wsadzamy twoje cztery litery w pociąg powrotny.
- Oj siostra nie bądź taka.
- Jaka? - Nie uzyskałam jednak odpowiedzi. Brat złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę zejścia z peronu. Próbowałam się wyrwać, jednak to nic nie skutkowało. Nagle znikąd wyrósł przed nami chłopak.
- Puść ją.- powiedział czarnowłosy.
- No, nie, a ty co tu robisz? - zapytałam szczerze zaskoczona. Brat puścił moją dłoń. Kolega Sasuke przeniósł spojrzenie z mojego brata na mnie.
- Często tu jestem.
- A musisz się wpieprzać?
- Myślałem, że nie chcesz z nim iść. - Wyglądał na zagubionego, położył dłoń na karku
- To może mniej myśl. Wolałabym iść z kimkolwiek innym niż z tobą!- Wyminęłam go ciągnąc za sobą dziwnie milczącego brata. Usłyszałam jego ostatnie słowa " Jakie to upierdliwe".

Siedzieliśmy w salonie, to znaczy ja i Sasuke. Kankuro zniknął gdy weszliśmy do domu. Nie rozpoczęłam akcji poszukiwawczej, jak zgłodnieje to przyjdzie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, dotychczas nie miałam siły skupiać się na szczegółach. Dopiero teraz zauważyłam że jest tu okropnie... pusto. Białe ściany na których nie wisiał nawet najmniejszy obrazek. Żadnych zdjęć, pamiątek, na ciemniejszej mahoniowej podłodze nie leżał żaden dywan. W rogu stał czarny fortepian, w lustrze odbijało się światło wpadające przez dużo okno. Tylko na komodzie ujrzałam małą niepozorną ramkę ze zdjęciem. Zaciekawiona podeszłam bliżej. Fotografia przedstawiała grupkę dzieci. Znalazłam Sasuke, stał z opuszczoną głową trochę oddalony od reszty. W środku stał uśmiechnięty blondyn, obejmował ramieniem z jednej strony Hinatę wyglądającą jak dorodny pomidorek. Zaś z drugiej stała różowo włosa dziewczyna. Miała uniesioną pieść jakby chciała walnąć Naruto, jednak nie wyglądała na złą, raczej na wściekłą. Ostatnią osobą która przykuła mój wzrok był czarnowłosy chłopiec. Ręce miał włożone w kieszonki swoich przydużych jeansów. Swymi brązowymi oczami patrzył bezsensu w niebo, nie przejmując się fotografem czy w ogóle czymkolwiek, jakby go to nie dotyczyło. Był tylko on i niebo.
- Kto to jest? - zapytałam Sasuke który nie wiem kiedy stanął za mną.
- Shikamaru, poznałaś go.
- Shikamaru...
- Zdjęcie zrobiliśmy sobie już po twoim wyjeździe. Nie znałaś go przed tym, dołączył do nas parę dni przed tą uwiecznioną chwilą.
- Czemu jesteś tu taki smutny?
- Ja... - nie dane było mi usłyszeć odpowiedzi gdyż do salonu wparował mój kochany braciszek.
- Czy to jest muzeum? - zapytał głupio
- Idioto jasne, że nie!- odpowiedziałam za Sasuke.
- To dajcie coś jeść.

Okazało się,ze w lodówce nie ma niczego co Kankuro łaskawie by zjadł, a uwierzcie mi były tam same przysmaki, jak kawior czy ryba w galarecie, wiec chłopcy poszli do sklepu. Usiadłam przy fortepianie, nacisnęłam klawisz. Po pustym domu rozniósł się dźwięk. Moje palce same odnalazły właściwy rytm. Znały tą balladę bardzo dobrze, właściwie jednak umiała zagrać ją tyko jedna osoba. Nauczył mnie jej Gaara, nie chciał zdradzić sekretu i ten sekret zginął razem z nim. Melodie zakłócił nieproszony głos dzwonka. Nie było sensu dalej grać, po za tym przypominało mi to tylko brata. Podeszłam otworzyć drzwi wejściowe, jednak stały one już otworem a w nich Shikamaru.
- Czemu ty pojawiasz się w najmniej odpowiednim momencie?
- Jest Sasuke? - zapytał ignorując moje słowa.
- Nie ma i nie będzie.
- To ja poczekam.
- Nie! Ty sobie pójdziesz. - czarnowłosy ominął mnie i udał się na taras.- Czy ty w ogóle słuchasz co do ciebie mówię?
-To zbyt upierdliwe. - Mówiąc to nawet na mnie nie spojrzał. Usiadł po turecku na podłodze i zapatrzył się w chmury. Nie wiedziałam co zrobić. Wyszłam na dwór, usiadłam na leżaku, który stał blisko. Popatrzyłam w niebo. Po nim wolno poruszały się białe obłoczki. Czasami promyki słońca próbowały bezskutecznie przebić się przez barierę by chodź przez sekundę oświetlić zimną ziemie. Płynęły bezustannie, bez granic, bez zmartwień. Były one i przestrzenie. Były wolne nic ich nie zatrzymywało, nic nie kazało się zatrzymać, były niezniszczalne. Też taka kiedyś byłam, kochałam to. Świat nie był wtedy okrutny, bezduszny. Byłam wolna od trosk, problemów. Przeszłość była pięknym wspomnieniem wracającym tylko przed snem a ja zawsze się przy tym uśmiechałam.
- Nie musisz tu ze mną siedzieć.- powiedział chłopak przerywając mi rozmyślania.
- Zamknij się.
- Nie.
- Wnerwiasz mnie.
- Wiem. - prychnęłam.
- Beksa, jeśli musisz już mówić powiedz coś o tym... - mówiąc to wiedziałam już że to zły pomysł ale musiałam.- ...twoim przyjacielu. - Shikamaru popatrzył na mnie ze smutkiem.
- Czasami nie warto wracać do wspomnień. Nie ze względu na ból, bo on wbrew oczekiwaniom jest dobry, nie wraca się do nich bo trzeba iść dalej. Nie oglądaj się za siebie, bo tracisz tylko czas, a on na nikogo nie czeka, mija.- W jego oczach ujrzałam ból, wiedziałam że ja go sprawiłam, pragnęłam schować się by tylko go nie widzieć.
- Czemu? - mój głos zadrgał. - Czemu ja nie potrafię tak jak ty?
- Ja musiałem sobie poradzić dla kogoś, ty zostałaś sama. Nie wiń siebie, nie oskarżaj innych bo i oni nie są winni. Jak chcesz przedstawię cię komuś. Co ty na to- pokiwałam głową na zgodę- ale jest jeden warunek.
- Jaki.
- Nie nazywaj mnie beksą. - Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie ma mowy, bekso.
- Jakie to upierdliwe. - Ujrzałam jednak jak jego kąciki ust uniosły się w delikatnym uśmiechu.
Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Mój towarzysz wstał i wszedł do środka, udałam się za nim sprawdzić co kupili chłopaki. Kankuro stał gapiąc się dziwnie na Shikamaru, przeniósł wzrok na mnie.
- To wy jesteście parą? - zapytał.
- Nie! - szybko zaprzeczyłam- Co ty ja z nim, nigdy.
- Poznaj Kankuro, Shikamaru Nare. Jest moim przyjacielem. - Wtrącił Sasuke.
- Oni są razem? - Znów zapytał mój głupi brat.
- Z tego co mi wiadomo to nie.
- No przecież mówię że nie!
- Tobie rzadko kiedy można wierzyć. Ostatnio jak to zrobiłem wylądowałem na dywaniku u dyry.- Zaśmiałam się przypominając sobie odpowiedni moment. Było to już dawno ale brat nadal nie może mi tego wybaczyć. Miał zrobić projekt z geografii, taki sztuczny wulkan. Za moją małą pomocą cała sala była w sosie pomidorowym a cała winna spadła na Kankuro. Od tamtego czasu nie do końca we wszystko mi wierzy.
- Mogło być gorzej.
- Tak. A pamiętasz jak wmówiłaś mi że jest dzień całusów i mogę bezkarnie wycałować dziewczyny? Albo jak kazałaś mi się ubrać w garnitur do szkoły, wszyscy pytali co mi się stało.
- Mała byłam.
- No właśnie teraz jesteś starsza i masz jeszcze głupsze pomysły.- prychnęłam.
Odebrałam mu siatki z zakupami by je rozpakować w kuchni. Usłyszałam jeszcze jak Sasuke zapraszał chłopaków do salonu.

Leżałam na łóżku słuchając muzyki. Trochę mi się już nudziło, ciągle biały sufit i piosenki które umiałam na pamięć. Kątem oka zauważyłam ruch drzwi. Podniosłam się odrobinę by zobaczyć kto mnie odwiedził. W drzwiach stał Shikamaru.
- Spokojnie nie planuje niczego głupiego, możesz już sobie iść.
- Obiecałem, że ci kogoś przedstawię.
- A no tak. Ale teraz?
- Teraz. -wstałam, w sumie lepsze to niż nic nie robienie tutaj.
Szliśmy przez ruchliwe, kolorowe uliczki. Już zapomniałam jak tu jest. Śmiechy, nawoływania, trąbienie, każdy był serdeczny dla innych. Nikt nie przechodził obojętnie, rozweselone dzieci biegały pośród spokojnie rozmawiających staruszek. Na ławkach przy tryskającej fontannie młodzi ludzie wyznawali sobie miłość. Szczęśliwy sklepikarz machał do stałej klientki. Przemierzałam plac czując się tu obco, zazdrościłam im tej swobody. Shikamaru chyba to wyczuł bo pociągnął mnie w stronę cichszej uliczki. Stanęliśmy przed jakimś blokiem, mój towarzysz wyciągnął pęk kluczy. Kazał wdrapać mi się na czwarte piętro po czym otworzył odrapane brązowe drzwi.
- Nareszcie ile można czekać?! - usłyszałam piskliwy dziewczęcy głos.- Masz wszystko przygotowane, nie dawaj mu słodyczy, słyszysz?- Nagle na korytarz wybiegła blondynka, nie zauważyła mnie, włożyła szpilki i pomalowała usta szminką.
- To jest Temari. - powiedział od niechcenia Shikamaru. Ujrzałam intensywnie niebieskie tęczówki dziewczyny dopiero teraz poznałam ją, widziałam ją kiedyś idącą z czarnowłosym, zaczęłam zastanawiać się co ich łączy.
- Cześć... Ino jestem. - powiedziała przyglądając mi się intensywnie. - To ja lecę papa.- I tyle ją widziałam.
- Jakie to upierdliwe. Idę coś znaleźć do jedzenia ty też chcesz?
- Nie, dzięki, jadłam.
- Idź tam.- pokazał palcem na zamknięte drzwi. - A ja będę tam. - pokazał przeciwny kierunek, kiwnęłam głową. Gdy zniknął, otworzyłam drzwi i weszłam do błękitnego pokoju. W białym łóżeczku leżał malutki chłopiec o blond loczkach. Światło wpadało przez nie zasłonięte okno i świeciło na niego. Cichutko podeszłam i zasłoniłam je, chłopiec poruszył się, przykryłam go dokładniej i wycofałam się nie chcąc go jeszcze obudzić. Delikatnie zamknęłam drzwi, próbują nie trzasnąć nimi jak ja potrafię. Zrobiłam krok w tył i wpadłam na kogoś. Odskoczyłam i odwróciłam się.
- Czy ty zawsze musisz pojawiać się tak nagle!- krzyknęłam
- Nie krzycz.- zganił mnie
- A właśnie że będę. Nie pouczaj mnie!
- Obudzisz go.- Chłopak tez odrobinę podniósł głos i właśnie teraz usłyszeliśmy płacz małego.
- Ops.
- Same z tobą kłopoty.
- Że co proszę? To ty mnie tu przyprowadziłeś i wystraszyłeś.
- A teraz zwalisz na mnie.
- Bo to twoja wina.
- Nie ważne.
- Ważne! - chłopak minął mnie jednak nic nie mówiąc i wszedł do pokoju, udałam się za nim, nienawidziłam jak mnie ktoś ignorował. Chłopiec na widok Shikamaru uspokoił się natychmiast, chłopak podszedł do łóżeczka i wyciągnął małego.
- Nie dała ci pospać co? - widząc zapłakaną twarzyczkę zrobiło mi się głupio, ale nie miałam zamiaru przyznawać się do winy. - To ciocia Temari. Możesz ciągać ją za włosy.
- Ej! -powiedziałam słysząc słowa czarnowłosego.
- Coco. - zawołał blondynek i wyciągnął do mnie rączki. Zbliżyłam się i wzięłam go w ramiona.
- A jak mnie pociągniesz... - zagroziłam mu ze śmiechem.
- Tikam tikam.
- O co mu chodzi? - zapytałam Shikamaru.
- Głodny jest, zaraz wracam. - Chodziłam po pokoju z maluchem i mówiłam mu różne rzeczy. Jego błękitne oczka przyglądały mi się z zainteresowaniem, które niestety straciłam od razu gdy w pokoju pojawił się chłopak z jedzeniem. Odebrał mi małego.
- Jak on ma na imię? - zapytałam.
- Tenshi.
- Ładnie. Ino jest jego matką?
- Nie, my się tylko nim zajmujemy.
- Czemu wy? - zapytałam i znów ujrzałam ten ból w jego oczach, wtedy zrozumiałam że i on w pełni się nie pogodził.

No jest troszeczkę dłuższy :) Mam nadzieję że się podoba. SUPER WAKACJI WAM ŻYCZĘ. Ja sama mam zamiar nic nie robić, no dobra żartowałam wyjeżdżam i na pewno nie będę się tam nudzić. Nie wiem kiedy napiszę nowy rozdział, może pojawić się albo przed 15 lipca albo już w sierpniu :/

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział 5

Już z daleka go poznałam. Siedział na kanapie w kącie sali, w ręku trzymał puszkę i na pewno nie była to cola. Zdziwiłam się gdy Hinata pociągnęła mnie właśnie w jego stronę. Wiedziałam, że się znają jednak gdy bym wiedziała że to jego szukamy wolałabym pomóc upić Naruto. Wstydziłam się, widział mnie w najgorszych możliwych momentach. Miałam zamiar go unikać a tu sama się wkopałam. Jego czarne oczy zjechały mnie od góry do dołu. Czułam się okropnie. Dziewczyna usiadła obok niego nachylając się nad jego uchem. Stanęłam obok i odkręciłam się tyłem, starając się pohamować ciekawość dowiedzenia się, czy nadal mnie obserwuje, czy buty są atrakcyjniejsze. Nagle odechciało mi się przebywać w tym miejscu. Chciałam, nie, musiałam wyjść. Nie myśląc, pobiegłam w dal. Kręciło mi się w głowie, nie wiedziałam gdzie jest wyjście, huk muzyki i krzyki przygasły. Udało mi się znaleźć drzwi. Trzasnęły za mną, pędziłam droga nie wiedząc gdzie, co jakiś czas oglądałam się za siebie. Nawyk jaki nabyłam po tamtej nocy. Znalazłam się na boisku. Stanęłam na środku, tyle wspomnień, pierwsze otarcia, siniaki i różne rany- większe czy mniejsze. Śmiech, łzy, radość, smutek. Obleśne całusy, pary na dzień. Dobrze było być małą. Największą niesprawiedliwością był wczesny powrót do domu. Pragnęłam cofnąć czas. Biegać po piachu wśród przyjaciół, nie mieć trosk, problemów. Wierzyć w bajki a słowo dorosłych brać za świętość. Być naiwną ale budzić się z uśmiechem na ustach. Uklękłam, zgarnęłam garść piasku, prześlizgiwał mi się między palcami dopóki nic nie zostało. Najbliższa latarnia mignęła. Słyszałam tylko szum pobliskiej rzeki, wyciszyłam myśli. Ziarenka znów znalazły się w mojej dłoni. Odgłos kopniętej piłki wyrwał mnie z bezsensownego zajęcia. Spojrzałam w tył. Czarna postać ginęła w cieniu pobliskiego lasu. W moja stronę toczyła się powoli biało czarna kula. Wstałam, delikatnie kopnęłam piłkę w stronę jednej bramki. Toczyła się swobodnie a ja odetchnęłam z ulgą, chodź przez chwilę chciałam poczuć się jak ta dziesięciolatka w warkoczach. Jedyny cel, bramka.

Zmęczona wracałam powolnym krokiem do domu. Na mej twarzy od tak dawna widniał prawdziwy uśmiech. Niebo zaróżowione na wschodzie wskazywało na bardzo wczesną porę. Grałam całą noc. Może było to głupie i nie rozsądne i na pewno Sasuke znów myślał że uciekłam ale mówi się trudno. Miałam nadzieje, że zalał się w trupa i nie był w stanie myśleć o mnie. Na horyzoncie pojawiła się willa, gdy ktoś zagwizdał. Z bocznej uliczki wyszedł chłopak. Widziałam go pierwszy raz na oczy.
- Jak gra? - zapytał.
- Dobrze. - odpowiedziałam przyśpieszając.
- Nie uciekaj, no!- powiedział zastępując mi drogę. - To chociaż oddaj mi MOJĄ piłkę. - zaakcentował.
- Więc to byłeś ty?
- No ta, siedziałaś tam tak sama i pomyślałem, że pewnie chcesz pomyśleć a wysiłek czasem pomaga. Więc ją kopnąłem i śmiem twierdzić że pomogło bo się uśmiechasz. - powiedział pewny siebie a ja nie wiedziałam co powiedzieć. - jak masz na imię?
- Temari.
- Maikeru.
Przyjrzałam się dokładniej chłopakowi. Blond włosy przystrzyżone króciutko, szare oczy wpatrujące się we mnie z ciekawością i dopełniający to wszystko uśmiech. Sprawiał wrażenie miłego.
- Wybacz ale chciałabym wrócić do domu i ...
- A no tak. - zrobił krok w bok robiąc mi przejście. - Nie chciałabyś się jakoś spotkać i no, bliżej poznać? - zapytał, pocierając dłonią kark.
- Nie wiem? - odpowiedziałam mijając go.
- Jak można nie wiedzieć.
- No zwyczajnie.- odpowiedziałam nie przestając iść.
- Nie daj się namawiać.
- Spokojnie, nie dam. Do widzenia.- powiedziałam zamykając mu przed nosem drzwi. Wyjrzałam przez wizjer. Chłopak stał, myśląc nad czymś intensywnie, po chwili odszedł. Rozejrzałam się po budynku szukając Sasuke. Znalazłam go w salonie, śpiącego. Z buzi leciała mu ślina a obok leżała butelka po piwie. Westchnęłam, jednak było to na moją korzyść, oprócz tego że będę musiała wysłuchiwać jego narzekań na kaca. Zabrałam szkło i skierowałam się do kuchni, opakowanie trafiło do kosza a ja podeszłam do lodówki. Wyjęłam butelkę zimnej wody. Zasnęłam od razu gdy moja głowa dotknęła poduszki na łóżku.

Rozbudził mnie odgłos dzwoniącej komórki. Kankuro Co on chce. Niechętnie odebrałam telefon.
- Hej młoda.- usłyszałam wyjątkowo radosny głos.
- Czego. - warknełam
- Nie podskakuj. Chciałem się zapytać czy mnie odbierzesz.
- To ciocia nie poinformowała cię? Nie mieszkam już tam.
- Wiem.
- To czemu dzwonisz?
- Chcę żebyś mnie odebrała z dworca w Konoha. - Telefon wyślizgnął mi się z dłoni, cudem udało mi się złapać go w locie.
- Skąd wiesz? - zapytałam zdenerwowana, jeśli wujek się dowie to będzie koniec.
- Znam cię ale spokojnie on nie wie.
- O której masz być.
- Tak na prawdę już jestem.
- Zaraz będę.- Rozłączyłam się, wciągnęłam pierwsze lepsze spodenki i podkoszulek. Zegarek wskazywał dwunastą. Przechodząc obok kuchni ujrzałam czarnowłosego opartego głową o lodówkę, w dłoni trzymał pustą szklankę. Zaśmiałam się głośno, spiorunował mnie wzrokiem szepcząc coś pod nosem, machnęłam mu i wybiegłam.
Weszłam do poczekalni, siedział na ławce czytając tablicę informacyjną. Zmienił się odkąd ostatnio go widziałam. Miał trochę dłuższe włosy i koszulę, serio koszulę. Białą. Chrząknęłam zwracając na siebie uwagę. Spojrzał na mnie zdziwiony nie poznając. W końcu chyba zrozumiał kto przed nim stoi. Złapał mnie w ramiona ściskając, gdy już prawie się udusiłam puścił mnie, na szczęście.

środa, 12 czerwca 2013

Rozdział 4

 Dla mojej przyjaciółki, która czyta i nawet chwali( chodź nie musi )
 tak to ty Madziu.
Stałam nie wiedząc, jedna decyzja, całe życie. Jednak czy nie szłam tu znając swój cel? Gdy jednak usłyszałam pytanie, odpowiedź nie wydawała się już tak łatwa. Tak prosto byłoby się odwrócić i odejść. Jednak jak nie tu to gdzie? Tak trudno znaleźć miejsce w tym świecie dla siebie. Gdy pozornie znajdziemy spokój, zamykamy się w swoich myślach, stajemy się obojętni na otaczającą nas rzeczywistość. Sekunda, tyle wystarczy by zburzyć wszystko. Chwila i zostajesz sama, znów zaczynasz szukać, a może ja już znalazłam? Może tu wśród ludzi dla których nie jestem cyferką w statystyce jest moje prawdziwe miejsce? Ale czy ja dam radę patrzeć codziennie na ich szczęście, a może sama znajdę tu to nieosiągalne coś? Wybór. Decyzja. Prawda, która się o siebie upomina. Koniec!
- Przesuniesz się, czy mam cię stratować? - zapytałam retorycznie. Uśmiechnął się pod nosem. Po małej przepychance znaleźliśmy się w holu. Pokazałam języczek Sasuke i uciekłam na górę by zanieść plecak. Schodziłam właśnie po schodach, gdy usłyszałam wrzaski przyjaciela. Skierowałam się do salonu. Chłopak chodził niespokojnie po pokoju z rękami we włosach, jednak gdy ujrzał mnie stanął. Dopiero teraz ujrzałam drugiego czarnowłosego siedzącego z założonymi dziwnie rękami na kanapie.
- Coś się stało? - zapytałam niepewnie. Sasuke pokręcił przecząco głową.
- Nic tylko dowiedziałem się, że... że mój brat znów poszedł na imprezę i... i pewnie będę musiał go odebrać pijanego. - Powiedział chłopak wyraźnie kręcąc. Nie dociekałam jednak prawdy, jeśli nie chce nie musi mi mówić.
- Dobra, chcecie coś do jedzenia? - zapytałam.
- Nie właśnie mieliśmy wyjść. Wrócę za godzinę, w razie czego dzwoń. - I tyle ich widziałam.

Jeszcze tylko pokroić pomidora i gotowe. Nagle mokry pomidor wyślizgnął mi się z palców, nie zdążyłam zatrzymać drugiej dłoni. Patrzyłam na czerwoną ciecz wypływającą z rany. Nóż wypadł mi z dłoni. Nie widziałam już blatu tylko stary dywan i Gaare.
Siedzimy w moim pokoju, brat trzyma coś w dłoni za plecami. Nie chce mi pokazać. Kłócimy się lecz nie na poważnie. W końcu odkrywam łańcuszek z delikatnym rozłożonym wachlarzem. Dostaje całuska w policzek, jestem szczęśliwa.DZIEŃ PÓŹNIEJ Wracam z imprezy. Obok idzie mój brat. Śmiejemy się, dokuczamy sobie, on z resztą ja też trochę wypiliśmy. Potykam się, słyszę strzał i odgłos upadku. Samochód odjeżdża z piskiem opon. Krew, łzy, czemu on. Wrzaski, bieg, góra, dół. Rozumiem, nie ma już go. Nigdy więcej nie usłyszę jego głosu. Jego wrzasków, gdy zajmuje rano przed nim łazienkę. Zawsze wracał, już nie wróci. Nie będzie śmiania po nocach. Horrorów i spania w salonie przy telewizorze. Nie będzie gier, bez niego nie będzie niczego.
Wspomnienia zniknęły jak się pojawiły, tak nagle. Siedziałam na podłodze, nie wiedziałam jak się na niej znalazłam. Nie wiedziałam czemu w około leżą szczątki kubka w którym zrobiłam herbatę. Moje ręka niemiłosiernie piekła. Ujrzałam, że jest czerwona i trochę mokra. Zrozumiałam, co robił kubek na ziemi. Włożyłam poparzoną rękę pod zimną wodę. Usłyszałam odgłos przekręcanych kluczy.
- Temari? - Po domu rozniósł się głos Sasuke.
- W kuchni! - odkrzyknęłam.
- Co tu się stało? - zapytał zdruzgotany widząc porozrzucane szkło.
- Potknęłam się. -powiedziałam uśmiechając się. Schyliłam się by posprzątać. Nie powiedziałam prawdy, racja. Jednak jakby to brzmiało, jeszcze wziąłby mnie za chorą psychicznie. Próba samobójstwa, ucieczka i te wspomnienia. Bałam się, że on też zamknie mnie w klatce. A ja tego bym nie zniosła.
- Zostaw. Ja się tym zajmę.
- Nie trzeba.
- Trzeba.- Złapał mnie za dłoń by pomóc mi wstać, wyrwałam ją jednak za późno. - Co ty zrobiłaś?
- Potknęłam się, naprawdę. Z kubka wylała się woda i tak wyszło. - chłopak pokręcił głową.
- To tylko tobie mogło się przytrafić. W szafce mam apteczkę, zawiń to sobie. - kiwnęłam głową. - Jest dzisiaj spotkanie u Hinaty, poznałaś ja na imprezie i zastanawiałem się czy chcesz iść...
- Z chęcią.
- Serio?
- Tak, ale nie obiecuje, że będę dobrze się bawić.- zastrzegłam. Kiwnął głową, razem pozbieraliśmy szkło. Nie chciałam znów zostać sama. Nie w tej chwili.

Impreza trwała już w najlepsze gdy przekroczyliśmy progi domu Hinaty. Zdziwiłam się widząc tyle ludzi, Sasuke mówił że to ma być tylko małe spotkanko a tu niespodzianka. Nagle przed nami wyrosła granatowowłosa dziewczyna z podirytowaną miną. Krzyczała coś do nas, próbując przekrzyczeć tłum. W końcu zrezygnowała i pociągnęła nas za dłonie w stronę schodów na górę
- Ja ich nie zapraszałam! - powiedziała ze złością. - Ten matoł wrócił i już imprezki mu w głowie.
- Naruto?
- Tak z Kibą, a ja biedna co miałam zrobić? No co? Ich dwóch a ja jedna. W dodatku mieli tajną broń.
- To znaczy? -Popatrzyła na chłopaka spod rzęs.
- Przypomnieli mi, że mam wobec nich dług.
- I Naruto brał w tym udział przecież on jest twoim chłopakiem. - A więc to jest ta słynna dziewczyna Uzumakiego, inaczej ją sobie wyobrażałam, ale chyba wiem co w niej widzi. Ładna i wydaje się być inteligentna w dodatku ma wyczucie, co przy Naruto się przydaje. Sama przekonałam się jak łatwo jest zranić blondyna. Jednak on zawsze wybacza, zapomina i idzie dalej, powinnam brać u niego lekcje.
- No, brał! Teraz siedzą pijani w salonie a towarzystwo się bawi. Widziałam też Ino i Shikamaru. Cieszę się, że Hanabi tu nie ma.
- A Sakura jest? - zapytał niby od niechcenia czarnowłosy.
- Tak, siedzi z chłopakami i im dolewa, z tego co wiem chce by jutro mocno tego pożałowali. - Uśmiechnęłam się.- Jak chcesz to dołącz do nich. - Chłopak kiwnął głową. Spojrzał na mnie, nie za bardzo miałam ochotę patrzeć na pijanych durni. Pokręciłam przecząco głową.
- Ja chcesz to ja teraz idę poszukać Ino i Shikamaru, więc możesz iść ze mną? - zaproponowała dziewczyna widząc nasze wymieniane spojrzenia.
- Dobra.
- To ja lecę - powiedział mój przyjaciel i uciekł. Westchnęłam, Białooka złapała mnie pod ramię i poszłyśmy szukać jakiejś tam i jakiegoś tam, no przecież nie zapamiętam od razu ich imion.

No i jest wcześniej z góry przepraszam za błędy :) nie jestem zadowolona z tego rozdziału... w ogóle ale jest, musi być jakoś muszę rozkręcić akcje :P

niedziela, 9 czerwca 2013

Rozdział 3

Zapukałam do pokoju przyjaciela. Nikt nie odpowiadał. Delikatnie uchyliłam drzwi. Sasuke leżał na podłodze, miał zamknięte oczy. Cicho na palcach podeszłam do niego, przykucnęłam. W uszach miał słuchawki. Pociągnęłam za kabelek wyjmując je, chłopak nawet się nie poruszył. Przejechałam opuszkami palców po jego policzku, obok niego położyłam list i wyszłam.
Stałam na peronie, miałam tylko mały plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami. Pociąg miał być za parę minut, miałam nadzieję, że nie wiadomość nie zostanie przeczytana za szybko i mnie nie zatrzyma.
- Co, uciekasz? - zapytała osoba stojąca za mną. Zamarłam, skąd on się tu wziął?
- Nic o mnie nie wiesz. - odpowiedziałam spokojnie odwracając się w jego stronę. Ciemne oczy patrzyły na mnie z kpiną. - Nie masz prawa mnie oceniać.
- Czego się boisz?  - chłopak z kitką dalej nie odpuszczał. - Wiem, że przeszłości nie da się zmienić ani zapomnieć ale warto iść na przód. Nie da się uciekać całe życie.
- Ja tego dokonam. Nie mam prawa marnować im życia. Będą patrzeć na mnie i myśleć czy już zawieść mnie do psychiatryka czy za tydzień! - wrzasnęłam na niego - Jestem za słaba na to. - dodałam cicho. Nagle usłyszeliśmy odgłos zamykanego przejazdu. Odwróciłam się tyłem do niego. Nic mnie nie zatrzyma. Jednak gdy usłyszałam te słowa...
- Ja też kogoś straciłem, najbliższą mi osobę.- zamarłam, pociąg zatrzymał się. Przed nosem miałam otwarte drzwi, lecz nie mogłam zrobić kroku. Niewidzialna ręka zatrzymała czas, byłam tylko ja i moje myśli. Chaotyczne, cierpkie i sprawiające niewyobrażalny ból. Po chwili znów stałam na betonowym peronie a za mną stał nieznajomy. Pociąg dawno odjechał. Ja zostałam. Poczułam szarpnięcie i nie wiadomo kiedy spoglądałam w jego oczy.
- Był dla mnie jak brat, nigdy mnie nie opuszczał. Wszędzie razem, gdzie ja tam on, gdzie on tam ja. Zostawił list, pistolet i zimne ciało. Miał półrocznego syna, który nigdy nie pozna ojca. Jego żona nadal nie może sobie z tym poradzić. - w kąciku jego oczu coś zabłyszczało. - Nie rozumiałem go miał wszystko. Ja za to wtedy byłem w największym gównie świata. Pogodziłem się z jego śmiercią. On by tego chciał. Udało mi się wyciągnąć z bagna, wiele dało mi pomaganie Ino z małym. Jednak nadal pamiętam jego oczy i one mnie prze śladują w dzień i nocy. - dziwny błysk przerodził się w łzę, która wolno wyznaczyła szlaczek po policzku. Patrzyłam jak rozbija się na betonie. Po niej spadła następna, ale ta wylądowała zdecydowanie za blisko mnie. Dotknęłam swojego policzka stwierdzając, że jest mokry. Ja płakałam.
- Kto ci powiedział? - udało mi się wyszeptać
- Hinata.
- Ale ja jej nie mówiłam a Sasuke na pewno by nie powiedział, znam go.
- Nie musiał, Hinata jest wyjątkowa. Umie czytać z człowieka jak z otwartej książki. Nie wie kogo straciłaś ale wie, że cierpisz, gubisz się sama w swoich myślach a w końcu uciekasz.
- Czy ktoś jeszcze wie?
- Nie.
- I tak ma zostać. Proszę. - Spojrzałam na niego. Kiwnął głową na zgodę.

 Stałam przed posesją przyjaciela i nie wiedziałam co zrobić. Czułam, że Sasuke przeczytał list. Nieznajomy mruknął coś pod nosem i popchnął mnie lekko w stronę drzwi. Popatrzyłam mu w oczy, ponaglił mnie. Niepewnie nacisnęłam dzwonek. Sekunda, dwie, trzy, przełknęłam ślinę, czwarta. Nagle wrota stanęły otworem. Stał w nich czarnowłosy, jego czarne oczy patrzyły na mnie z nieufnością.
- Znalazłem twoją zgubę. - powiedział chłopak za mną.
- Właśnie widzę. - odparł oschle.
- Przepraszam.- Włączyłam się do rozmowy.
- Myślałem, że cię już nie zobaczę, wiesz? I, że będę musiał tłumaczyć matołowi czemu cię nie zatrzymałem.
- Przepraszam, przeprasza.
- A czy masz za co mnie przepraszać? - zagryzłam wargę i spuściłam głowę, nie chciałam widzieć jego smutnego wzroku. - Eh... Shika wejdziesz? - Więc tak ma na imię?
- Tak, mam do ciebie sprawę.
- Ok, idź do salonu. A ja zajmę się na początku małą.
- Czekam. - Minął nas i zniknął we wnętrzu. Odważyłam się zerknąć na jego twarz. Patrzył w dal.
- Jeśli przekroczysz progi tego domu nie będziesz mogła już odejść. Rozumiesz. To twój wybór wchodzisz albo idziesz, nikt cie nie zatrzyma, obiecuje.- Zamarłam.

czwartek, 6 czerwca 2013

Rozdział 2

Głośna muzyka nie sprawiła że czułam się lepiej. Sasuke zdziwił się widząc mnie wchodzącą do baru jednak nic nie powiedział. Podszedł do mnie kolejny napalony facet, odprawiając go z kwitkiem cieszyłam się że założyłam spodnie.Napiłam się kolejnego łyka piwa. Nagle mignęły mi krótkie czerwone włosy. Zszokowana patrzyłam przed siebie, to nie możliwe.Przepychałam się przez tłum nie zważając na wściekłe spojrzenia. Spostrzegłam go, stał tyłem do mnie. Serce biło mi szybko a dłonie zrobiły się mokre. Nie wiem kiedy i jak moja ręka znalazła się na plecach chłopaka. Napotkałam wzrok brązowych tęczówek, szybko zabrałam rękę i wycofałam się przepraszając. Skierowałam się w stronę balkonu, stojąc tam uświadomiłam sobie w jakiej dupie jestem. Nie mogłam wrócić, nie mogłam iść. Moje życie dla nikogo nie było ważne, ostatnią osobę która mnie kochała straciłam. Jedyne co czułam to ból. Sama go też zadawałam. Nie miałam marzeń, celów. Żyłam z dnia na dzień. Nie chciałam się tak czuć, nie chciałam tak żyć. Spojrzałam w dół. Stanęłam na barierce i ... z tyłu złapały mnie silne ramiona. Moje stopy znów dotykały podłogi. Z moich oczu popłynęły łzy. Męskie ramiona zacisnęły się gdy zaczęłam się szarpać. Moje kolana odmówiły posłuszeństwa. Osunęłam się na zimny taras. Nieznajomy ukucnął przy mnie, odgarnął włosy z twarzy.
- Nic nie jest tego warte, uwierz. - szeptał kojący głos. Jednak nie potrafiłam uwierzyć, to nie jest prawda, jakbym to zrobiła była bym z nim, już na zawsze. Pokręciłam przecząco głową.
- Nic nie wiesz. - spojrzałam w ciemne oczy.
- Ty też nic o mnie nie wiesz. -Spostrzegł. Wstałam nie pewnie. Chciałam odejść, lecz złapał mnie za łokieć.
- Puszczaj! - krzyknęłam.
- Nie. -odpowiedział spokojnie. - dopóki nie będę pewny że odeszłaś od swojego głupiego pomysłu, nie zostawię cię.
- Nie zrobię niczego głupiego. - Spojrzał na mnie z powątpiewaniem. - Obiecuje.
Nic nie powiedział tylko zaciągnął mnie do środka. Nic nie robił sobie z moich krzyków. Nagle zatrzymał się przy granatowowłosej dziewczynie. Jej oczy były białe, przeraziło mnie to, zastanawiałam się czy nie jest niewidoma. Spojrzała na mnie, zrozumiałam że jednak widzi gdy uśmiechnęła się.
- Możesz ja przypilnować? - zapytał chłopak. Ona pokręciła głową na zgodę. - Ja lecę poszukać Sasuke. - Dziewczyna kiwnęła bym usiadła. Nie mając wybory wykonałam prośbę.
- Skąd on wiedział że jestem z Sasuke?
- Opowiadał nam o tobie. - Spojrzałam na nią z przerażeniem, chyba nie opowiedział im mojej historii, obiecał że nikt się nie do wie. - Spokojnie, wiemy tylko tyle, że mamy cię nie męczyć pytaniami. - uśmiechnęłam się leciutko. Ta mała niepozorna osóbka była jedną z niewielu którym udało się podbić moje serce.
- Jak masz na imię?
- Hinata.
- Ładnie. - Nagle obok nas pojawił się zdyszany chłopak. Za nim stał mój "ratownik". Sasuke uklęknął przy mnie, obejrzał z każdej strony, gdy upewnił się że jestem cała i zdrowa, złapał mnie w ramiona przytulając.
- Hej gapią się na nas dziwnie.- powiedziałam z wyrzutami sumienia.
- Ty głupiutka istoto nie rób tego nigdy więcej! A ty mógłbyś przekazywać trafniej informacje, myślałem że skoczyła! -krzyczał czarnowłosy.
- Nie moja wina, że nie dałeś mi dokończyć tylko tu pobiegłeś. Ale to upierdliwe.
- Przecież nic się nie stało.- powiedziałam niepewnie. Sasuke spiorunował mnie wzrokiem.
- Jak nic, wiesz co ja przeżyłem gdy się dowiedziałem w jakich zamiarach byłaś na tarasie!
- Chyba się domyślam. - spuściłam wzrok.
- Obiecałem mu coś kiedyś i mam zamiar dotrzymać obietnicy.
- Zostałeś zwolniony z niej wraz z jego śmiercią.
- Ja tak nie uważam. Chodź wracamy do domu.

Obudziły mnie promienie słońca wpadające do pokoju przez nie zasłonięte okna. Przeciągnęłam się i zamarłam. Ani razu, ani razu nie obudziłam się w nocy z krzykiem. Nie pamiętam koszmarów ale przecież musiały być, nie mogły zniknąć z dnia na dzień. Z nocy pamiętam tylko przerażająco ciemne oczy ale kogo? Kim on był? Czemu on mi się śnił? Masa pytań przeleciał przez moją głowę, nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Krzyknęłam by wszedł. Najpierw ujrzałam tacę przystrojoną wazonikiem z czerwonymi kwiatkami, później poczułam zapach jajecznicy a na końcu moje oczy dojrzały Sasuke. Usłyszałam burczenie w brzuch. Usłyszałam śmiech chłopaka. Jedzenie pochłonęłam w chwilkę. Czarne tęczówki przyglądały mi się z uwagą.
- Nie gap się tak na mnie.- warknęłam w końcu.
- Co ty sobie myślałaś wtedy co?
- A czy to że żyje coś zmienia? - krzyknęłam. - Nic, tylko cierpię inni wokół mnie też. Nie umiem być już dawną Temari. - dodałam smutno. - Nikt by za mną nie płakał.
- Co ty wygadujesz! A ja się nie liczę! - Spojrzałam z niedowierzaniem na niego, zawsze był opanowany, nie okazywał emocji. Zamknięty w sobie, nie dopuszczał do siebie nikogo. - Jesteś dla mnie jak siostra, nie tylko dla mnie pamiętasz jeszcze Naruto?
- Trudno go zapomnieć.
- On też cię kocha.
- Nie, wy kochacie dawną Temari nie tą.
- Właśnie, że kochamy Głupią blondynkę a ty nie masz na to wpływu!
Sasuke wstał i wyszedł zostawiając mnie samą z myślami.

Szłam powoli w stronę sklepu. Miałam ochotę na dużo dawkę czekolady a w domu nie było gdyż bracia nie lubią słodyczy. Jak w ogóle tak można? Nagle spostrzegłam dziewczynę. Była śliczna, zgrabna blondynka lecz to nie to kazało mi zwrócić na nią uwagę, tylko chłopak który niósł jej zakupy z niewesołą miną. Uśmiechnęłam się pod nosem. Widać, że to ona tu rządzi i dobrze mu tak. Jednak czemu się tak czuję? Nie znam go, nigdy pewnie więcej nie zamienię z nim słowa. Już rano postanowiłam wyjechać. Nie wrócę do domu, nie mam po co. Nie mogę też tu zostać, nie dam rady patrzeć w oczy Sasuke nie myśląc o przeszłości. Jestem za słaba by żyć.

wtorek, 4 czerwca 2013

Rozdział 1

Biegłam, uciekałam, nie wiedziałam dokąd, którędy, po co, czemu. Nie myślałam, pragnęłam się uwolnić. Złota klatka uciskała, nie dawała rozłożyć skrzydeł. Wsiadłam do ciasnego przedziału. pociąg ruszył, oddalałam się, za oknem rozciągał się gęsty las, tak bardzo różny niż miasto z którego pochodzę. Zaplotłam moje długie włosy w warkocz. Przy najmniej miałam przez chwilę zajęcie. Ktoś wszedł do wagonu. Zerknęłam i wypuściłam powietrze, dopiero spostrzegłam jak jestem napięta. nie potrafiłam się rozluźnić, nie w tym momencie. Zamknęłam oczy, słyszałam tylko ciche rozmowy i głośniejszy stukot kół. Nie wiem kiedy zasnęłam.
Łzy płynęły po mojej twarzy. Nie miałam na nic siły. Uświadomiłam sobie, że tak będzie zawsze, do końca. Gdzie bym nie była on będzie ze mną. W snach, z których nie ma ratunku. Chciałam zacząć od nowa, ale czy dam radę gdy przeszłość będzie się o mnie upominać? Pociąg zatrzymał się ze stukotem, wyjrzałam za okno. Na peronie stał czarnowłosy chłopak z rękami w kieszeniach, wysiadłam. Stanęłam przed nim. Spojrzał na mnie chłodno, jednak mnie to nie zraziło. W jego czarnych oczach wyczytałam prawdę, którą tak próbuje schować. Muszę przyznać na razie nieźle mu idzie. Pokazałam mu język robiąc po tym naburmuszona minę. Kącik jego ust delikatnie się uniósł. Spuściłam wzrok, nie wiedziałam co mu powiedzieć. W sumie moja ucieczka była bardzo spontaniczna, nic ze sobą nie wzięłam, zdążyłam tylko zadzwonić do niego, mówiąc że przyjadę.
- Nie myśl tyle. Wiesz, że tu zawsze będzie twój drugi dom.- usłyszałam męski opanowany głos chłopaka.
- Wiem. - udało mi się tylko tyle wypowiedzieć, gdy poczułam że po moim policzku płynie łza. Sasuke starł ją.
- Hej. Nie płacz, bo pomyślę, że podmienili mi ciebie.- Słysząc jego wymuszony troskliwy ton uśmiechnęłam się,
- Ta była ostatnia.
- Mam nadzieję.
Złapał mnie za dłoń, razem udaliśmy się do jego rezydencji. Z Sasuke poznałam się mając dziesięć lat, od razu się polubiliśmy. Ja ratowałam go od fanek a on wciągał mnie do zabaw z chłopakami. Nigdy nie lubiłam bawić się lalkami, w dom czy szkołę. Mama zawsze żartowała że ma trzech synów. Wszystko zmieniło się w tamten dzień rok temu. Ktoś ścisnął moją dłoń, spojrzałam w górę napotykając spojrzenie przyjaciela.
- Nie myśl o tym. - szepnął. - Zostaw, to i tak nic nie zmieni.
- Wiem, ale to nie jest proste. On ciągle mnie prześladuje, widzę go w snach i na jawie. Czasami nie rozróżniam czy to już koszmar czy jeszcze nie zasnęłam.- zamilkłam - Nie mówmy już o tym. Co tam u twoich fanek?
- Założyły profil na fb. Serio, ej, nie śmiej się, to wcale nie jest śmieszne. - nie umiałam się pohamować, chłopak tez wyraźnie się powstrzymywał. - Dobrze, że jesteś będę mógł trochę odetchnąć.
- O nie, nie będziesz mnie wykorzystywał.
Nagle moim oczom ukazała się wielka willa. Stanęłam nigdy nie widziałam domu Sasuke, wiem to dziwne, znamy się od siedmiu lat ale my woleliśmy spotykać się na boisku. Chłopak zaprowadził mnie do pokoju. Od razu rzuciło mi się w oczy wielkie łóżko z baldachimem, rzuciłam się na nie jak mała dziewczynka.
-Tam jest łazienka a tam szafa, pożyczyłem trochę ubrań z szafy mamy, może coś dla siebie znajdziesz. - powiedział, wiedziałam że jego rodzice już od dawna nie mieszkają z nim i jego bratem, wyprowadzili się zostawiając braci pod opieką jakiejś babki. Czasami dzwonią, kobieta już tu nie zagląda, dopóki mnie nie wydadzą nikt nie będzie wiedział, że tu jestem. - Sorki ale muszę załatwić pewna sprawę wrócę za godzinę. - powiedział i zniknął. Wstałam i skierowałam się do szafy, na półkach leżały równo ułożone t-shirty i jeansy, parę sweterków, Sasuke wiedział co lubię. Stanęłam przed lustrem w łazience, zapatrzyłam się w dziewczynę przed sobą. Turkusowe oczy i czerwone włosy sprawiały że wyróżniałam się z tłumu a ja chciałam zniknąć. Przypomniałam sobie ze w drodze tutaj widziałam sklep kosmetyczny. Po powrocie znów stanęłam przed lustrem, w ręce trzymałam mały nożyk, jednym ruchem ścięłam mój warkocz. Włosy rozsypały się, nie dotykały już ramion, końcówki były postrzępione ale ja się tym nie przejęłam. Zafarbowałam je na złocisty blond. próbowałam zrobić kucyka ale wypadały mi więc szybko związałam je w cztery kitki. Efekt był zadowalający

Strzał, koniec. Krew, wszędzie krew, błagające zielone oczy. Trzymam go w ramionach, jednak nic nie mogę zrobić. Ktoś do mnie krzyczy, każe biec. Nie ruszam się, nie zostawię go.Jakiś facet podrywa mnie w górę, widzę oddalające się ciało coraz bardziej zimne i bledsze...
- NIE! - Obudziłam się z krzykiem, rozejrzałam się. Nie byłam na ulicy, to nie był ten dzień. Pamiętam jak Sasuke przyszedł do pokoju i powiedział że idzie na imprezę, musiałam po tym zasnąć. Spojrzałam na zegarek, 23:19. Pewnie się dopiero rozkręca, nie chciałam być teraz sama a do Itachiego nie miałam zaufania. Koszulkę zmieniłam na top bez ramiączek spódnicę, którą znalazłam po chwili zmieniłam ją jednak na spodenki. Na mojej szyi zawisnął długi łańcuch zakończony wachlarzem. Zawsze go nosiłam, to była jedyna pamiątka po nim. Rozkazałam sobie przestać o tym myśleć i zacząć dobrze się bawić przynajmniej przez tą noc.

niedziela, 2 czerwca 2013

Dusza

 "Jego dusza nauczyła się latać"
Napisała ostatni list.
Napisała, że kochała.
Napisała, że tęskniła.
Napisała, że bolało.
Napisała, że zapomni.
Napisała, że to koniec.
Napisała, że da radę.
Napisała, że jest dobrze.
Napisała nie wysłała.
Spaliła.
Wiatr zaniósł popiół.
Popiół niósł wiadomość.
Słowa doszły.
Do zmarłych tylko tak dochodzą.
Serce krwawiło.
Zgasiła świeczkę.
Poszła dalej.
Napisała jednak kłamała.