Juhu już 6 myślałam że i tyle nie napisze :]
muzyczka- zakochałam się w tym *-*
"Według bardzo starej legendy, żył kiedyś mężczyzna, który zrozumiał kobiety i pojął ich logikę. Niestety nie podzielił się z nikim swoja wiedzą, bo umarł ze śmiechu."
- To co idziemy!- Krzyknął Kankuro.
- Nie. Wsadzamy twoje cztery litery w pociąg powrotny.
- Oj siostra nie bądź taka.
- Jaka? - Nie uzyskałam jednak odpowiedzi. Brat złapał mnie za dłoń i pociągnął w stronę zejścia z peronu. Próbowałam się wyrwać, jednak to nic nie skutkowało. Nagle znikąd wyrósł przed nami chłopak.
- Puść ją.- powiedział czarnowłosy.
- No, nie, a ty co tu robisz? - zapytałam szczerze zaskoczona. Brat puścił moją dłoń. Kolega Sasuke przeniósł spojrzenie z mojego brata na mnie.
- Często tu jestem.
- A musisz się wpieprzać?
- Myślałem, że nie chcesz z nim iść. - Wyglądał na zagubionego, położył dłoń na karku
- To może mniej myśl. Wolałabym iść z kimkolwiek innym niż z tobą!- Wyminęłam go ciągnąc za sobą dziwnie milczącego brata. Usłyszałam jego ostatnie słowa " Jakie to upierdliwe".
Siedzieliśmy w salonie, to znaczy ja i Sasuke. Kankuro zniknął gdy weszliśmy do domu. Nie rozpoczęłam akcji poszukiwawczej, jak zgłodnieje to przyjdzie. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, dotychczas nie miałam siły skupiać się na szczegółach. Dopiero teraz zauważyłam że jest tu okropnie... pusto. Białe ściany na których nie wisiał nawet najmniejszy obrazek. Żadnych zdjęć, pamiątek, na ciemniejszej mahoniowej podłodze nie leżał żaden dywan. W rogu stał czarny fortepian, w lustrze odbijało się światło wpadające przez dużo okno. Tylko na komodzie ujrzałam małą niepozorną ramkę ze zdjęciem. Zaciekawiona podeszłam bliżej. Fotografia przedstawiała grupkę dzieci. Znalazłam Sasuke, stał z opuszczoną głową trochę oddalony od reszty. W środku stał uśmiechnięty blondyn, obejmował ramieniem z jednej strony Hinatę wyglądającą jak dorodny pomidorek. Zaś z drugiej stała różowo włosa dziewczyna. Miała uniesioną pieść jakby chciała walnąć Naruto, jednak nie wyglądała na złą, raczej na wściekłą. Ostatnią osobą która przykuła mój wzrok był czarnowłosy chłopiec. Ręce miał włożone w kieszonki swoich przydużych jeansów. Swymi brązowymi oczami patrzył bezsensu w niebo, nie przejmując się fotografem czy w ogóle czymkolwiek, jakby go to nie dotyczyło. Był tylko on i niebo.
- Kto to jest? - zapytałam Sasuke który nie wiem kiedy stanął za mną.
- Shikamaru, poznałaś go.
- Shikamaru...
- Zdjęcie zrobiliśmy sobie już po twoim wyjeździe. Nie znałaś go przed tym, dołączył do nas parę dni przed tą uwiecznioną chwilą.
- Czemu jesteś tu taki smutny?
- Ja... - nie dane było mi usłyszeć odpowiedzi gdyż do salonu wparował mój kochany braciszek.
- Czy to jest muzeum? - zapytał głupio
- Idioto jasne, że nie!- odpowiedziałam za Sasuke.
- To dajcie coś jeść.
Okazało się,ze w lodówce nie ma niczego co Kankuro łaskawie by zjadł, a uwierzcie mi były tam same przysmaki, jak kawior czy ryba w galarecie, wiec chłopcy poszli do sklepu. Usiadłam przy fortepianie, nacisnęłam klawisz. Po pustym domu rozniósł się dźwięk. Moje palce same odnalazły właściwy rytm. Znały tą balladę bardzo dobrze, właściwie jednak umiała zagrać ją tyko jedna osoba. Nauczył mnie jej Gaara, nie chciał zdradzić sekretu i ten sekret zginął razem z nim. Melodie zakłócił nieproszony głos dzwonka. Nie było sensu dalej grać, po za tym przypominało mi to tylko brata. Podeszłam otworzyć drzwi wejściowe, jednak stały one już otworem a w nich Shikamaru.
- Czemu ty pojawiasz się w najmniej odpowiednim momencie?
- Jest Sasuke? - zapytał ignorując moje słowa.
- Nie ma i nie będzie.
- To ja poczekam.
- Nie! Ty sobie pójdziesz. - czarnowłosy ominął mnie i udał się na taras.- Czy ty w ogóle słuchasz co do ciebie mówię?
-To zbyt upierdliwe. - Mówiąc to nawet na mnie nie spojrzał. Usiadł po turecku na podłodze i zapatrzył się w chmury. Nie wiedziałam co zrobić. Wyszłam na dwór, usiadłam na leżaku, który stał blisko. Popatrzyłam w niebo. Po nim wolno poruszały się białe obłoczki. Czasami promyki słońca próbowały bezskutecznie przebić się przez barierę by chodź przez sekundę oświetlić zimną ziemie. Płynęły bezustannie, bez granic, bez zmartwień. Były one i przestrzenie. Były wolne nic ich nie zatrzymywało, nic nie kazało się zatrzymać, były niezniszczalne. Też taka kiedyś byłam, kochałam to. Świat nie był wtedy okrutny, bezduszny. Byłam wolna od trosk, problemów. Przeszłość była pięknym wspomnieniem wracającym tylko przed snem a ja zawsze się przy tym uśmiechałam.
- Nie musisz tu ze mną siedzieć.- powiedział chłopak przerywając mi rozmyślania.
- Zamknij się.
- Nie.
- Wnerwiasz mnie.
- Wiem. - prychnęłam.
- Beksa, jeśli musisz już mówić powiedz coś o tym... - mówiąc to wiedziałam już że to zły pomysł ale musiałam.- ...twoim przyjacielu. - Shikamaru popatrzył na mnie ze smutkiem.
- Czasami nie warto wracać do wspomnień. Nie ze względu na ból, bo on wbrew oczekiwaniom jest dobry, nie wraca się do nich bo trzeba iść dalej. Nie oglądaj się za siebie, bo tracisz tylko czas, a on na nikogo nie czeka, mija.- W jego oczach ujrzałam ból, wiedziałam że ja go sprawiłam, pragnęłam schować się by tylko go nie widzieć.
- Czemu? - mój głos zadrgał. - Czemu ja nie potrafię tak jak ty?
- Ja musiałem sobie poradzić dla kogoś, ty zostałaś sama. Nie wiń siebie, nie oskarżaj innych bo i oni nie są winni. Jak chcesz przedstawię cię komuś. Co ty na to- pokiwałam głową na zgodę- ale jest jeden warunek.
- Jaki.
- Nie nazywaj mnie beksą. - Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Nie ma mowy, bekso.
- Jakie to upierdliwe. - Ujrzałam jednak jak jego kąciki ust uniosły się w delikatnym uśmiechu.
Usłyszeliśmy dźwięk otwieranych drzwi. Mój towarzysz wstał i wszedł do środka, udałam się za nim sprawdzić co kupili chłopaki. Kankuro stał gapiąc się dziwnie na Shikamaru, przeniósł wzrok na mnie.
- To wy jesteście parą? - zapytał.
- Nie! - szybko zaprzeczyłam- Co ty ja z nim, nigdy.
- Poznaj Kankuro, Shikamaru Nare. Jest moim przyjacielem. - Wtrącił Sasuke.
- Oni są razem? - Znów zapytał mój głupi brat.
- Z tego co mi wiadomo to nie.
- No przecież mówię że nie!
- Tobie rzadko kiedy można wierzyć. Ostatnio jak to zrobiłem wylądowałem na dywaniku u dyry.- Zaśmiałam się przypominając sobie odpowiedni moment. Było to już dawno ale brat nadal nie może mi tego wybaczyć. Miał zrobić projekt z geografii, taki sztuczny wulkan. Za moją małą pomocą cała sala była w sosie pomidorowym a cała winna spadła na Kankuro. Od tamtego czasu nie do końca we wszystko mi wierzy.
- Mogło być gorzej.
- Tak. A pamiętasz jak wmówiłaś mi że jest dzień całusów i mogę bezkarnie wycałować dziewczyny? Albo jak kazałaś mi się ubrać w garnitur do szkoły, wszyscy pytali co mi się stało.
- Mała byłam.
- No właśnie teraz jesteś starsza i masz jeszcze głupsze pomysły.- prychnęłam.
Odebrałam mu siatki z zakupami by je rozpakować w kuchni. Usłyszałam jeszcze jak Sasuke zapraszał chłopaków do salonu.
Leżałam na łóżku słuchając muzyki. Trochę mi się już nudziło, ciągle biały sufit i piosenki które umiałam na pamięć. Kątem oka zauważyłam ruch drzwi. Podniosłam się odrobinę by zobaczyć kto mnie odwiedził. W drzwiach stał Shikamaru.
- Spokojnie nie planuje niczego głupiego, możesz już sobie iść.
- Obiecałem, że ci kogoś przedstawię.
- A no tak. Ale teraz?
- Teraz. -wstałam, w sumie lepsze to niż nic nie robienie tutaj.
Szliśmy przez ruchliwe, kolorowe uliczki. Już zapomniałam jak tu jest. Śmiechy, nawoływania, trąbienie, każdy był serdeczny dla innych. Nikt nie przechodził obojętnie, rozweselone dzieci biegały pośród spokojnie rozmawiających staruszek. Na ławkach przy tryskającej fontannie młodzi ludzie wyznawali sobie miłość. Szczęśliwy sklepikarz machał do stałej klientki. Przemierzałam plac czując się tu obco, zazdrościłam im tej swobody. Shikamaru chyba to wyczuł bo pociągnął mnie w stronę cichszej uliczki. Stanęliśmy przed jakimś blokiem, mój towarzysz wyciągnął pęk kluczy. Kazał wdrapać mi się na czwarte piętro po czym otworzył odrapane brązowe drzwi.
- Nareszcie ile można czekać?! - usłyszałam piskliwy dziewczęcy głos.- Masz wszystko przygotowane, nie dawaj mu słodyczy, słyszysz?- Nagle na korytarz wybiegła blondynka, nie zauważyła mnie, włożyła szpilki i pomalowała usta szminką.
- To jest Temari. - powiedział od niechcenia Shikamaru. Ujrzałam intensywnie niebieskie tęczówki dziewczyny dopiero teraz poznałam ją, widziałam ją kiedyś idącą z czarnowłosym, zaczęłam zastanawiać się co ich łączy.
- Cześć... Ino jestem. - powiedziała przyglądając mi się intensywnie. - To ja lecę papa.- I tyle ją widziałam.
- Jakie to upierdliwe. Idę coś znaleźć do jedzenia ty też chcesz?
- Nie, dzięki, jadłam.
- Idź tam.- pokazał palcem na zamknięte drzwi. - A ja będę tam. - pokazał przeciwny kierunek, kiwnęłam głową. Gdy zniknął, otworzyłam drzwi i weszłam do błękitnego pokoju. W białym łóżeczku leżał malutki chłopiec o blond loczkach. Światło wpadało przez nie zasłonięte okno i świeciło na niego. Cichutko podeszłam i zasłoniłam je, chłopiec poruszył się, przykryłam go dokładniej i wycofałam się nie chcąc go jeszcze obudzić. Delikatnie zamknęłam drzwi, próbują nie trzasnąć nimi jak ja potrafię. Zrobiłam krok w tył i wpadłam na kogoś. Odskoczyłam i odwróciłam się.
- Czy ty zawsze musisz pojawiać się tak nagle!- krzyknęłam
- Nie krzycz.- zganił mnie
- A właśnie że będę. Nie pouczaj mnie!
- Obudzisz go.- Chłopak tez odrobinę podniósł głos i właśnie teraz usłyszeliśmy płacz małego.
- Ops.
- Same z tobą kłopoty.
- Że co proszę? To ty mnie tu przyprowadziłeś i wystraszyłeś.
- A teraz zwalisz na mnie.
- Bo to twoja wina.
- Nie ważne.
- Ważne! - chłopak minął mnie jednak nic nie mówiąc i wszedł do pokoju, udałam się za nim, nienawidziłam jak mnie ktoś ignorował. Chłopiec na widok Shikamaru uspokoił się natychmiast, chłopak podszedł do łóżeczka i wyciągnął małego.
- Nie dała ci pospać co? - widząc zapłakaną twarzyczkę zrobiło mi się głupio, ale nie miałam zamiaru przyznawać się do winy. - To ciocia Temari. Możesz ciągać ją za włosy.
- Ej! -powiedziałam słysząc słowa czarnowłosego.
- Coco. - zawołał blondynek i wyciągnął do mnie rączki. Zbliżyłam się i wzięłam go w ramiona.
- A jak mnie pociągniesz... - zagroziłam mu ze śmiechem.
- Tikam tikam.
- O co mu chodzi? - zapytałam Shikamaru.
- Głodny jest, zaraz wracam. - Chodziłam po pokoju z maluchem i mówiłam mu różne rzeczy. Jego błękitne oczka przyglądały mi się z zainteresowaniem, które niestety straciłam od razu gdy w pokoju pojawił się chłopak z jedzeniem. Odebrał mi małego.
- Jak on ma na imię? - zapytałam.
- Tenshi.
- Ładnie. Ino jest jego matką?
- Nie, my się tylko nim zajmujemy.
- Czemu wy? - zapytałam i znów ujrzałam ten ból w jego oczach, wtedy zrozumiałam że i on w pełni się nie pogodził.
No jest troszeczkę dłuższy :) Mam nadzieję że się podoba. SUPER WAKACJI WAM ŻYCZĘ. Ja sama mam zamiar nic nie robić, no dobra żartowałam wyjeżdżam i na pewno nie będę się tam nudzić. Nie wiem kiedy napiszę nowy rozdział, może pojawić się albo przed 15 lipca albo już w sierpniu :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz